
Alicja Szerment - absolwentka 2015r.
"Płacz u człowieka spowodowany jest żalem nad samym sobą i niczym innym. Nawet jeśli umiera ktoś nam bliski, płaczemy nie na myśl o tym, że nie będzie już dłużej mógł cieszyć się życiem, ale dlatego, że to my nie będziemy się mogli do niego przytulić i przed nim wygadać. "
Agnieszka Tomczyszyn, "Ezotero. Córka wiatru"
Piękna i magiczna. To właśnie to chciałabym napisać po przeczytaniu debiutu Agnieszki Tomczyszyn pt. "Ezotero. Córka wiatru". Moje myśli po skończeniu lektury tej książki kręciły się wokół "absolutnie piękna i magiczna". Jak widzicie dzisiaj już odchodzę od słowa absolutnie. Agnieszka Tomczyszyn uwiodła mnie swoją powieścią, ale stopniowo. Ze strony na stronę było lepiej, a jednak na początku mój umysł oplotła myśl...[aż wstyd się przyznać] jak w moje ręce mogło trafić coś tak nijakiego. To zdecydowanie nie była miłość od pierwszego wejrzenia! Oj, nie... Jednak końcówką autorka zadała mi uderzenie prosto w serce. Uderzenie, które przesądziło o wyniku mojej czytelniczej przygody z jej utworem literackim. Jednak ja dzisiaj skupię się tak samo na tych dobrych wibracjach jak i na tych złych...
"Ezotero. Córka wiatru" to powieść opowiadająca o Latte. Kobieta opowiada o swoich losach od dnia narodzin. Prowadzi nas przez swoje dorastanie, pierwsze przyjaźnie i miłość, prace, odkrywanie natury ludzkiej. A przede wszystkim przez swoje skomplikowane, bo oparte na niedomówieniach relacje z matką. Już na samym początku zaskakujący może być fakt, że Latte nie zwraca się do niej "mamo", "mamusiu", a po prostu Fi od jej imienia Filena. Debiut Agnieszki Tomczyszyn nie jest książką, której fabułę da się w dobry sposób opisać, Autorka błądzi i muska różne tematy. Cały czas szuka najlepszego elementu. I tym oto sposobem otrzymaliśmy książkę z pogranicza fantasy, kryminału i zwykłej obyczajówki.
Latte to bohaterka poszukująca. Poszukuje prawdy o swojej matce, przyjaźni, miłości. Poszukuje prawdy o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jest zarazem postacią, której niejeden raz było mi prawdziwie żal. Pani Agnieszka stworzyła w końcu książkę, która nie kieruje się zasadą, że na początku było wszystko źle, a teraz to już będzie wszystko... Przez to ta powieść staje się powieścią odrobinę gorzką. Gorzką, bo prawdziwą. W końcu w prawdziwym życiu też nie jest tak, że albo wszystko układa się tylko dobrze albo tylko źle. Znajdziemy w niej więc i chwile szczęścia, i rozczarowania. Przez to "Ezotero..." staje się powieścią zmuszającą do refleksji - refleksji nie zawsze pozytywnych i optymistycznie nastrajających.
Nie interesuję się ezoteryką, nie wierzę we wróżby... nie chciałabym wiedzieć jak będzie wyglądać moja przyszłość. Z tego też powodu, że nie sięgałam po debiut pani Tomczyszyn ze względu na mistycyzm w niej zawarty. To miał być ciekawy dodatek. Mnie natomiast najbardziej interesował aspekt skomplikowanych relacji matki z córką i ich obraz. Autorka ten obraz jednak trochę okroiła, z każdą stroną coraz bardziej zaczynając wchodzić w wątki fantastyczne. A wchodząc w wątki fantastyczne wchodziła także coraz głębiej (i lepiej!) w wątek kryminalny, który szybko stał się jednym z najciekawszych.
Agnieszka Tomczyszyn posługuje się lekkim piórem, a jednak z początku jej powieść mnie nie wciągnęła. Co gorsze... nudziła mnie. Zaskakujący jest fakt jak autorka z każdą kolejną stroną nabierała wprawy, pewności siebie i lekkości w związku fabułą. Między pierwszą a ostatnią stroną tej powieści jest wielka przepaść. Gdybym miała oceniać tylko zakończenie, które swoją drogą było bardzo zaskakujące to moim zachwytom nie byłoby nad tą powieścią końca. Ale ja muszę oceniać całość, a całość włącznie z tym ciekawym, ale niezbyt lekkim początkiem prezentuje się bardzo dobrze. Krótko mówiąc autorka wpadła ze świetnym pomysłem, potem lekko się wypaliła, żeby następnie odzyskiwać i przekazywać innym tą świetną iskrę!
Jaka by nierówna nie była książka "Ezotero. Córka wiatru" to jedno trzeba przyznać, że jest książką wyróżniającą się na rynku wydawniczym przez samą fabułę. Muszę także przyznać, że jest to książka przy której spędziłam miło czas. Pani Agnieszka rozkochała mnie jednak ostatecznie w swojej powieści dopiero pod koniec. Rozkochała do tego stopnia, że przeczytałam jej zakończenie więcej niż jeden raz. Żałuję, że autorka dopiero pod koniec w pełni rozwinęła skrzydła i pokazała jak dużo ma do zaoferowania czytelnikowi. Tym jednak przypieczętowała moją niezwykle (mimo wszystko) pozytywną opinię na jej temat. Agnieszka Tomczyszyn stworzyła powieść w której ukazała przyjaźń, miłość, śmierć, nadzieję, to jak dziwnie plączą się ludzkie losy oraz jak trudne są relacje oparte na niedomówieniach. Ukazała mimo wątku fantastycznego prawdziwe życie, i prawdziwą z nim walkę. Swoją książką nie przyprawiła mnie od pierwszych stron o drżenie kolan, ale pod koniec powaliła mnie nią na kolana. Powaliła do tego stopnia, że mam nadzieję, że świat już niebawem ujrzy kolejną książkę pani Agnieszki. Tym bardziej, że pokazała, że jest zdolna i, że potrafi pisać. I to jak! Z pomysłem i jak się okazało pod koniec, z rozmachem. Nie mam więc innego wyjścia jak tylko ją Wam polecić mimo tych małych minusów, których jej nie brak.